Playa, paella i pierwsze spalone ramiona
Miejsce: Palma de Mallorca
Temperatura: 30°C (w cieniu!)
Nastrój: Zachwycone, głodne nowych wrażeń i… tapas.
Drugi dzień kursu hiszpańskiego minął jeszcze szybciej niż pierwszy. Rano znów spotkaliśmy się z naszą nauczycielką Sarą, która dziś postanowiła nas rzucić na głęboką wodę — wszystko, absolutnie wszystko, mówiła po hiszpańsku. Nawet gdy ktoś się zgubił w połowie zdania. Uczymy się słuchać, nie tłumaczyć słowo w słowo. I to działa!
Po zajęciach postanowiłyśmy nie wracać od razu do mieszkania. Ruszyłyśmy w stronę plaży. Palma ma ich sporo, ale dziś padło na Playa de Can Pere Antoni – najbliżej centrum, a jednak z widokiem jak z pocztówki. Błękitne morze, drobny piasek, a w tle majestatyczna katedra.
Po plaży byłyśmy głodne jak wilk.
Nie wiemy, czy to słońce, atmosfera, czy po prostu magia hiszpańskiej kuchni, ale wszystko smakowało jak z innego świata. Czułyśmy się jak bohaterki filmu, które nagle zatrzymały się w biegu i zrozumiały, że życie może być proste i piękne.
Zakończenie dnia było jak marzenie - piękny zachód słońca. Czego chcieć więcej.
Do jutra, amigos.
Ania & Ania
Komentarze
Prześlij komentarz