Posty

Dzień piąty — Test, owoce morza i małe zwycięstwa

Obraz
  Dzień piąty — Test, owoce morza i małe zwycięstwa Miejsce: Palma de Mallorca Temperatura: 30°C Nastrój: Dumne z siebie, głodne (nie tylko wiedzy). Dziś zrobiło się trochę poważniej — rano czekał nas pierwszy test cząstkowy na kursie hiszpańskiego. Odmiana czasowników, podstawowe zwroty, rozumienie ze słuchu… Stres był, ale pozytywny. Kiedy usiadłyśmy nad kartkami, okazało się, że jednak coś potrafimy. I to całkiem sporo! Z każdym dniem coraz lepiej rozumiemy język — i coraz odważniej go używamy. Nie tylko w klasie, ale też na ulicy, w sklepie, w kawiarni. Dziś Sara powiedziała, że zrobiłyśmy duży postęp — i my to też czujemy. Po zajęciach postanowiłyśmy uczcić ten mały sukces czymś wyjątkowym. Wybrałyśmy się do lokalnej restauracji specjalizującej się w owocach morza. Ciepły wieczór, widok na port, a na stole — calamares a la plancha , grillowane krewetki i mule w białym winie. Do tego świeża bagietka, cytryna i domowe alioli . Jedzenie było obłędne. Ale jeszcze lepsze ...

Dzień czwarty — Czasowniki, rekiny i kolory oceanu

Obraz
  Dzień czwarty — Czasowniki, rekiny i kolory oceanu Miejsce: Palma de Mallorca, Oceanarium Temperatura: 29°C Nastrój: Zaskoczone, trochę zmęczone, ale pełne wrażeń. Czwarty dzień kursu zaczęłyśmy z głowami pełnymi... czasowników. Na dzisiejszych zajęciach ćwiczyliśmy odmianę — los verbos en presente — i choć momentami robiło się intensywnie, to czułyśmy, że zaczynamy składać pierwsze, bardziej złożone zdania. Sara cierpliwie tłumaczyła różnice między hablar , comer a vivir i nagle wszystko zaczęło mieć sens. Jeszcze kilka dni temu odmiana wydawała się czarną magią, a teraz... coś już potrafimy! Po zajęciach postanowiłyśmy zobaczyć coś zupełnie innego — oceanarium w Palmie. Szczerze? Nie spodziewałyśmy się, że zrobi na nas aż takie wrażenie. Ogromne zbiorniki, kolorowe ryby, meduzy wyglądające jak stworzenia z innej planety i… rekiny! Przechodząc przez tunel z wodą nad głową, naprawdę czułyśmy się jakbyśmy były częścią podwodnego świata. Chwilami trudno było oderwać wzr...

Dzień trzeci — Wąskie uliczki, zapach pomarańczy i nowe słowa

Obraz
  Dzień trzeci — Wąskie uliczki, zapach pomarańczy i nowe słowa Miejsce: Palma de Mallorca, Stare Miasto Temperatura: 31°C Nastrój: Zafascynowane, trochę zmęczone, ale szczęśliwe. Trzeci dzień i kolejna mała przygoda za nami. Po porannych zajęciach — znowu całych po hiszpańsku! — ruszyłyśmy odkrywać Stare Miasto w Palmie. A jeśli chodzi o naukę… Powoli zaczynamy zauważać pierwsze efekty. Na zajęciach z Sarą łapiemy już nie tylko pojedyncze słowa, ale całe zwroty. Coraz częściej łapiemy się na tym, że nie musimy wszystkiego tłumaczyć na polski — zaczynamy po prostu rozumieć . Nawet na ulicy czy w kawiarni próbujemy zamawiać po hiszpańsku, czasem nieporadnie, ale z uśmiechem. Stare Miasto w Palmie okazało się labiryntem wąskich uliczek, które pachniały kawą, świeżym chlebem i… pomarańczami. Co chwilę trafiałyśmy na maleńkie placyki ukryte między kamienicami, z małymi fontannami i drzewkami cytrusowymi. Najbardziej zachwyciły nas stare, drewniane okiennice, kolorowe kafelki ...

Dzień dwunasty i ostatni - Dublin

Obraz
To już ostatni dzień mojego kursu i zarazem całej tej inspirującej przygody. Dzisiejsze zajęcia poświęcone były tematom związanym z nagrywaniem materiałów z ekranu, szczególnie w kontekście flipped lessons – czyli odwróconej klasy. To bardzo praktyczne i przydatne narzędzie, które z pewnością wykorzystam w swojej pracy. Podsumowaliśmy również cały kurs – odbyło się course review oraz omówienie wskazówek dotyczących dalszego rozwoju i budowania sieci kontaktów (networking). To był wartościowy czas: pełen nauki, wymiany doświadczeń, inspiracji i nowych znajomości, które – mam nadzieję – zaowocują w przyszłości. Po zajęciach, w oczekiwaniu na wieczorny lot do Polski, postanowiłam maksymalnie wykorzystać ostatnie chwile w Dublinie. Odwiedziłam St. Audeon’s Church – najstarszy zachowany średniowieczny kościół w mieście, który urzekł mnie swoją surowością i klimatem dawnych wieków. Następnie udałam się do Phoenix Park. W ten wyjątkowo upalny dzień nie mogłam sobie odmówić chwili odpoczynku n...

Dzień jedenasty - Dublin

Obraz
Dzisiejszy dzień na kursie w Dublinie poświęcony był aplikacjom edukacyjnym wspierającym rozwój kompetencji zgodnie z Bloom’s Digital Taxonomy. Zajęcia były bardzo inspirujące i pełne praktycznych narzędzi, które z powodzeniem można wykorzystać na różnych etapach edukacji – od zapamiętywania, przez rozumienie, aż po tworzenie. Poznałyśmy między innymi aplikacje wspierające analizę i ocenę, takie jak Padlet, Canva, Quizlet czy Mentimeter, a także te umożliwiające kreatywne tworzenie treści – jak Book Creator czy Adobe Express. Po kursie wybrałam się na wycieczkę do Irlandii Północnej – był to dzień pełen wrażeń i niezapomnianych widoków. Najpierw odwiedziłam Belfast – miasto o niezwykle ciekawej historii i unikalnym klimacie. Następnie zwiedziłam zamek Dunluce – malowniczo położoną ruinę na klifie, która zapiera dech w piersiach. Prawdziwym ukoronowaniem dnia była Grobla Olbrzyma (Giant’s Causeway) – miejsce magiczne, niemal nierealne, z niesamowitymi formacjami skalnymi, które przyciąg...

Dzień dziesiąty - Dublin

Obraz
Podczas zajęć na kursie skupiliśmy się na temacie „Designing a lesson using technology”. Warsztaty były niezwykle wartościowe – prowadzący pokazali nam konkretne sposoby, jak integrować nowoczesne narzędzia cyfrowe z codzienną praktyką nauczycielską. Dzięki temu pomysły na kreatywne, angażujące lekcje dosłownie zaczęły się same mnożyć! Kolejna część zajęć – „Designing lessons” – pozwoliła nam spojrzeć świeżym okiem na strukturę lekcji i jeszcze lepiej dostosować ją do potrzeb uczniów. Po południu postanowiłam wykorzystać piękną pogodę i wybrać się na wycieczkę nadmorskim szlakiem z Dalkey do Killiney. Trasa była zachwycająca – skaliste wybrzeże i wszechobecna zieleń tworzyły niesamowity klimat. Ten dzień doskonale pokazał, jak cudownie może się łączyć rozwój zawodowy z podróżowaniem i odkrywaniem nowych miejsc.

Playa, paella i pierwsze spalone ramiona

Obraz
  Miejsce: Palma de Mallorca Temperatura: 30°C (w cieniu!) Nastrój: Zachwycone, głodne nowych wrażeń i… tapas. Drugi dzień kursu hiszpańskiego minął jeszcze szybciej niż pierwszy. Rano znów spotkaliśmy się z naszą nauczycielką Sarą, która dziś postanowiła nas rzucić na głęboką wodę — wszystko, absolutnie wszystko , mówiła po hiszpańsku. Nawet gdy ktoś się zgubił w połowie zdania. Uczymy się słuchać, nie tłumaczyć słowo w słowo. I to działa! Po zajęciach postanowiłyśmy nie wracać od razu do mieszkania. Ruszyłyśmy w stronę plaży. Palma ma ich sporo, ale dziś padło na Playa de Can Pere Antoni – najbliżej centrum, a jednak z widokiem jak z pocztówki. Błękitne morze, drobny piasek, a w tle majestatyczna katedra. Po plaży byłyśmy głodne jak wilk. Nie wiemy, czy to słońce, atmosfera, czy po prostu magia hiszpańskiej kuchni, ale wszystko smakowało jak z innego świata. Czułyśmy się jak bohaterki filmu, które nagle zatrzymały się w biegu i zrozumiały, że życie może być proste i pię...